Widziałem w książce zdjęcie z nagim filozofem.
Nagi filozof należy do śmieszności.
W ręku trzymał ostrą włócznię i już nie wiem
czy a priori nie wydał mi się komediowy.
Nuta smutku, gdy się patrzy na stare albumy,
że coś, kiedyś, gdzieś, z kimś
się nie umiało i nie umie.
Dobroczynna natura obrazy układa
w umysłu przegródce, fotomontaż wkrótce
wyśle na pokaz neurony - bariery.
Uciekłem w momencie.
Patrzyłem zasłuchany gdzieś pomiędzy zdjęciem
a okiem tożsamości.
Żonaty filozof należy do Wierności.
circa 1998, przeczucie o wyższości sztuki życia nad sztuką i mędrkowaniem